Kilka razy słyszałam: „ale ci fajnie, też bym chciał/a pomieszkać w Malezji“. Zawsze wtedy odpowiadałam, że jest mi fajnie, ale… Dzisiaj nie ma ale. Dzisiaj powiem Wam, co w Kuala Lumpur (a dokładniej w Sunway City, gdzie mieszkamy) sprawia, że moje życie jest dużo prostsze niż w Warszawie (a dokładniej na Wawrze, bo dzielnica dzielnicy nie równa). Będą to bardzo przyziemne rzeczy.
- Jest gorąco. Nie lubię upałów, nienawidzę się pocić, a jednak ciągłe lato panujące tutaj ma mnóstwo plusów:
- codziennie świeci słońce, więc nawet w gorszy dzień jest coś, co poprawia humor, a przynajmniej nie dołuje jeszcze mocniej tak, jak np. błoto, deszcz i plucha w zimowe miesiące w Warszawie
- nie trzeba zastanawiać się, jak się ubrać i czy wziąć sweterek – pogoda jest codziennie taka sama, nic nie może nas zaskoczyć
- jeśli Kuba zaśnie w mieszkaniu w wózku, mogę w dowolnej chwili wyjść z nim na dwór, nie muszę go budzić i ubierać
- jeśli Kuba pije na spacerze i przy tym cały się zalewa (taką ma zabawę, żeby wciągać wodę słomką i wypluwać na siebie), o nic się nie martwię, wszystko zaraz wyschnie a młody na pewno się nie przeziębi
- można robić ładne zdjęcia gorszym aparatem, bo zawsze jest dobre światło
- jest trochę tak, jakby czas się zatrzymał i trwały wieczne wakacje (np. nie rozumiem jak to możliwe, że niedługo będą moje urodziny, bo wydaje mi się, że to nie jest na nie pora)
- Jest blisko do centrum handlowego i jeszcze bliżej do bardzo dobrze zaopatrzonego marketu spożywczo-przemysłowego
- codziennie mogę kupować świeże owoce i warzywa, mięso, ryby czy owoce morza; spacer w jedną stronę zajmuje mi niecałe 10 minut, w sklepie nigdy nie ma dużo ludzi, więc zakupy robi się bardzo przyjemnie (nawet o takiej porze, kiedy wszyscy kończą pracę; u nas – jeśli tylko mam wybór – pewne godziny w Biedrze wolę omijać)
- Piotrka praca znajduje się 15 minut spacerem od domu
- czasami, gdy wieczorem jest przyjemne powietrze, Kuba nie śpi a Piotrek nie wychodzi szalenie późno, biorę młodego do wózka i odbieramy Piotrka z pracy; dzięki temu w tygodniu jesteśmy w stanie spędzić razem chociaż chwilę
- Mieszkamy w bloku i mamy windę
- dlaczego jest to takie ułatwienie? żeby wyjść w Warszawie z domu musiałam pokonać kilka schodów, co oznaczało, że musiałam wziąć Kubę na ręcę i jednocześnie sprowadzać wózek ze schodów uważając, żeby na nas nie spadł i żeby wszystko z niego nie wypadło lub zdjąć gondolę ze stelaża, zostawić Kubę w gondoli, znieść stelaż, znieść gondolę z Kubą (super rozwiązanie biorąc pod uwagę stan moich pleców) i zamontować jedno na drugim; tutaj wsadzam małego do wózka i wychodzę z mieszkania, takie to proste!
- Mieszkamy w małym mieszkaniu
- dobra, ono nie jest małe; mamy dwie niepotrzebne sypialnie i jedną zbędną łazienkę, mimo wszystko jest dużo mniejsze niż nasz dom i o niebo łatwiejsze do ogarnięcia! nienawidzę sprzątać, ale dbanie o to mieszkanie nawet dla mnie nie jest problemem 🙂