Któregoś dnia ustaliłam z pewną poleconą panią, że posprząta nasz apartament. Byłyśmy umówione na godzinę 9 rano, jakimś cudem Kubie akurat tego dnia chciało się długo spać, więc obudziłam się przed 9 przestraszona, że sprzątaczka zaraz przyjdzie a ja w pieleszach (piękne słowo).
Szybko się ogarnęłam i podczas, gdy smażyłam boczek pod jajka (bo tym razem mieliśmy mieć królewskie śniadanie, a nie jakieś tam musli jak codziennie), zadzwonił domofon. Podbiegłam, po drugiej stronie odezwała się ochrona:
- Hello, madam, there’s a … going to you.
- Hello?
- Hello, madam, did you ask for a killer?
- Yyy, excuse me, could you speak english?
- Yes, madam, I am speaking english. Did you ask for a killer?
- Yyy
- Maybe your company did.
- Yyy
- Madam, the killer is coming.
- OK
Odłożyłam słuchawkę.
- Kto to był?
- Piotrek, przysięgam, nie mam pojęcia, o co chodzi, ale ochroniarz powiedział, że „the killer is coming“.
- Może cleaner?
- A! Cleaner! Tak! Właśnie nie mogłam zrozumieć, tego jednego słówka, dlatego go poprosiłam, żeby mówił po angielsku, ale on powiedział, że mówi po angielsku…
- Poprosiłaś go, żeby mówił po angielsku? A w jakim innym języku miałby do ciebie mówić? I jeszcze ochrona cię ostrzega, że morderca się zbliża, a ty mówisz „ok, ok“. Nie mogę, weź się przygotuj, weź sobie jakiś nóż czy coś, bo zaraz tu będzie.
…